Drugi kot w domu? Proszę bardzo!

Drugi kot w domu? Proszę bardzo!

Wielu opiekunów kota marzy o tzw. „dokoceniu”, czyli wprowadzeniu do mieszkania kolejnego mruczącego pupila. Wbrew pozorom, nie jest to jednak wcale takie proste. Koty należą bowiem do indywidualistów, a przy tym zwierząt typowo terytorialnych, które źle znoszą obecność drugiego przedstawiciela tego samego gatunku na swoim terenie traktując go jako „konkurencję”. Z tego powodu bardzo często łatwiej jest pogodzić pod jednym dachem kota z psem (wbrew powszechnym mitom o „wrodzonej” wrogości panującej między tymi zwierzętami) niż z drugim kotem. Niemniej to ostatnie także jest możliwe, tyle tylko, że trzeba się do tego odpowiednio zabrać.

Krok po kroku

Na pewno nie możemy liczyć na to, że nasz dotychczasowy kot „z miejsca” zachwyci się nowym przybyszem – szczególnie gdy mamy do czynienia z dwoma już dorosłymi okazami (dorosłe koty często natomiast lepiej tolerują kocięta, choć i to nie jest regułą). Tak więc po prostu przywiezienie i postawienie przed nim „kota nr 2” raczej nie będzie dobrym pomysłem i może skończyć się potężną awanturą... Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest powolne przyzwyczajenie do siebie zwierząt krok po kroku, zwłaszcza, że koty zaprzyjaźniają się raczej powoli i proces ten wymaga sporo czasu. Wymiana zapachów Nowego kota najlepiej przywieźć do domu w zamkniętym transporterze i przeznaczyć dla niego oddzielne pomieszczenie (pokój, a nawet łazienkę – przy czym nie może to być ulubione lokum dotychczasowego kota) za zamkniętymi drzwiami, rzecz jasna wyposażone we wszystkie kocie niezbędniki, takie jak miski, kuweta czy drapak. Spędzamy tam z przybyszem sporo czasu starając się przyzwyczaić go najpierw do siebie. W międzyczasie rozdzielone drzwiami koty zapoznają się z własnymi zapachami pokonując pierwszą wzajemną niechęć. Warto też zamieniać przedmioty należące do obu kotów (np. legowiska, zabawki) i głaskać je naprzemiennie, aby jeszcze lepiej zapoznały się z wonią nowego kolegi.<

Kontakt wzrokowy

Kolejnym krokiem jest umożliwienie kotom kontaktu wzrokowego, najlepiej przez wąsko uchylone drzwi, oczywiście pod baczną kontrolą opiekuna. Na tym etapie wzajemnego poznawania się zwierzęta są zwykle mocno zdenerwowane, ale i zaciekawione. Gdy przestaną już reagować agresją na swój widok można otworzyć szerzej drzwi i umożliwić im bezpośrednią konfrontację, oczywiście cały czas pod nadzorem. Zwykle na tym etapie mruczki jeżą sierść, prychają i obchodzą się szerokim łukiem. Niestety, jest bardzo prawdopodobne, że dojdzie też do próby sił. Dużym błędem jest separowanie i rozdzielanie na siłę obu zwierzaków. W zasadzie powinniśmy reagować dopiero wtedy, gdy stają się brutalne wobec siebie. Aby i nam się przy tym nie oberwało dobrym patentem jest narzucenie na walczące koty koca, albo dużego ręcznika, co zazwyczaj kończy starcie. Rozdzielone koty można ponownie umieścić po obu stronach drzwi i ponowić próbę łączenia po kilku godzinach, gdy się uspokoją.

Kto się lubi ten się czubi...

Wbrew pozorom, takie próby sił są dla obu kotów bardzo męczące, zwykle więc po kilku konfrontacjach ograniczają się one do zachowywania dystansu i wzajemnej demonstracji sił. A stąd już tylko krok do tolerancji, a z czasem również do przyjaźni zakończonej wspólnymi zabawami, spaniem w jednym legowisku, wzajemnym wylizywaniu sobie futra, a nawet jedzeniem z jednej miski. Wymaga to jednak nieco czasu, który po prostu trzeba kotom zapewnić uzbrajając się przy tym w odrobinę cierpliwości.